O godzinie 16 dziewczyna czekała już na gości. A o 20 miała
zostawić gołąbeczki same i wymknąć się na kolację z bratem blondyna.
Już przed 17 przyszła Zendaya, nie spodziewała się, co, a
może kto zaskoczy ją swoją obecnością. Dziewczyna była smutna, nie ukrywała
tego, nawet wymuszony śmiech na przywitanie jej nie wychodził. Usiadła na
kanapie i czekała. Po chwili dostała od gospodyni wodę do picia i została sama.
Kiedy sączyła wodę powstrzymując się od płaczu, zadzwonił dzwonek do drzwi.
Niepewna brunetka skierowała się do drzwi i ostrożnie je otworzyła, tam stał
Ross. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, zatrzasnęła drzwi przed jego nosem i
wróciła na kanapę. Blondyn po cichu otworzył drzwi i na czubkach butów podszedł
do kanapy. Ujrzał siedzącą na niej zapłakaną Zen. Objął ją, z czego dziewczyna
szybko się wywinęła.
- Po co przyszedłeś? – zapytała przez łzy.
- Przeprosić. – odpowiedział siadając koło dziewczyny, która
momentalnie się w niego wtuliła.
- Nie chciałem, żeby to tak wyszło. Przepraszam. –
powiedział po cichu i przytulił Dayę.
- Obiecaj, że więcej tego nie zrobisz. – zapowiedziała.
- Obiecuję. – przyrzekł.
Zendaya z uśmiechem na ustach zaczęła przysuwać się do
Rossa, chłopak był zdezorientowany, nie wiedział, czy pocałować ją czy nie. Sam
nie był pewny co robi, najpierw szalał za nią z miłości, a teraz nie chce jej
całować. Aby nie zrobić przykrości dziewczynie, przysunął się i lekko musnął
jej usta.
***
Dochodziła 20, Brid siedziała w swoim pokoju i patrzyła
przez okno, czy jej wybranek już nadjeżdża. Co kilka minut wychodziła z ukrycia
i na paluszkach zbliżała się do schodów, aby upewnić się, czy u zakochanych
wszystko w porządku. Kiedy usłyszała silnik gasnącego samochodu pobiegła do
pokoju i wzięła torebkę. Zeszła na dół, gdzie ujrzała parę oglądającą
telewizję. Gdy podeszła do drzwi z kanapy gwałtownie zerwał się Ross.
- musze już iść. – wypalił.
- Dlaczego? – zdziwiła się Brid.
- Bo… eee… Obiecałem mamie, że posprzątam dom. – skłamał.
- Masz 4 rodzeństwa.
- Tak, ale… ee… Riker wychodzi, a Rydel też, a ee… Rocky
będzie uuu… eee… Ratliffa! O. – kłamał dalej.
- Ross? Jakoś dziwnie się zachowujesz. – odparła Brid.
- Pfff… Ja? Czego? Po prostu muszę już iść i tyle. –
odpowiedział zmieszany, po czym opuścił dom.
- W takim razie ja nigdzie nie idę. – powiedziała stanowczo
blondynka.
- Co? Jak to? – oburzyła się Zendaya.
- No tak to. Nie zostawię cię samej, po tym jak ten chłopak stchórzył.
– powiedziała po czym się zaśmiała.
- Spoko, ale idź ja wrócę do domu, albo wyjdę gdzieś z
Bellą.
Na te słowa Bridgit przewróciło się w głowie, kiedy tylko
słyszała to imię gotowało się w niej. Była o nią tak cholernie zazdrosna, że
zrobiłaby wszystko, żeby się jej pozbyć. Ale mimo to wymusiła sztuczny uśmiech i
wyszła z domu zostawiając klucze przyjaciółce.
Kiedy blondynka wyszła z domu czekał tam na nią blondyn.
Dziewczyna uśmiechnęła się sama do siebie i wsiadła do samochodu, tam
przywitała się z Rikerem i odjechali. 21-latek opowiadał partnerce o planach na
wieczór, kiedy nie patrząc na drogę zderzył się z samochodem z nad przeciwka.
___________________________________________________________________________________
Siemka, wiem, że krótki rozdział, ale to przez mojego kolegę, który męczy mnie, żebym do niego przyszła xd
To na tyle niedługo kolejny.