czwartek, 21 lutego 2013

Rozdział 13



Ross nie wiedział Zendai, więc nadal kontynuował pocałunek, który w końcu z wielką niechęcią przerwała Tara.
- A co z Zendayą? – zapytała ruda.
- Ona się teraz nie liczy. – powiedział z uśmiechem, po czym znów zaczął przybliżać się do partnerki. Ta jednak odwróciła jego twarz w stronę wejścia. Chłopak dotychczas patrzący z wielką rozkoszą, patrzył teraz na siostrę i jej towarzyszki z wielką urazą. Wiedział co zrobił. Doprowadził tą kruchą brunetkę do rozpaczy. Jego siostra patrzyła na niego z wrogością, a z jej oczu dało się wyczytać „Zabiję cię!”.

*** Oczami Zendai***
Czułam się skrzywdzona. Jak on mógł mi to zrobić? A tak w ogóle to dlaczego mi to zrobił? Przecież ja mu nic nie zrobiłam.
Po krótkim rozmyślaniu wzięłam Candy na ręce i ruszyłam w stronę domu, zostawiając Bri i Ryd w bramie. Po kilku minutach dołączyły do mnie. Szłyśmy w kompletnej ciszy, kiedy wpadłyśmy na Indigo. Szła z jakimś chłopakiem trzymając go za rękę.
- Oh, co ja widzę. – zaśmiała się patrząc na mnie. – Czyżby mój Rossy cię skrzywdził?
- Tak całuje się z twoją kumpelą w parku. –odpowiedziała Bridgit.
 - Co?! – zdziwiła się. –Z Tarą?
- No tak. – odpowiedziała Rydel. – Mój braciszek nie potrafi się zdecydować, ale jak widać twoja koleżaneczka ma coś z ciebie.
- O czym ty mówisz? – zdziwiła się Indi.
- O tym, że jest tak samo przebiegła jak ty. Owija sobie chłopaka wokół palca, a potem jakby gdyby nigdy nic zostawia go. – opowiedziała Ryd.
- Ah tak? Uważasz, że ja taka jestem? – zadziwiła się. – Jak chcesz pójdę do niej.
- Dobra, a my z tobą. – uśmiechnęła się Bridgit.
Po chwili doszłyśmy wszystkie cztery do parku, bo chłopak z którym była Indigo postanowił się nie mieszać i wrócił do domu. Ross i Tara nadal siedzieli na ławce, trzymając się za ręce i rozmawiając.

W domu Lynchów panował niezmierny chaos, kiedy Rydel wychodziła zawsze się tak działo. Rocky i Ellington próbowali zrobić obiad, ale im nie wychodziło. Natomiast Riker… Rikera nie było w kuchni, ani w salonie. Chłopaki w kuchni nawet nie zauważyli jego braku. Kiedy spalili kurczaka i przegotowali ziemniaki, postanowili zamówić pizze.
W końcu pojawił się zaginiony brat. Niespodziewanie przyprowadził rodziców i Rylanda, na co Rocky i Ell wybałuszyli oczy i zaczęli próbować sprzątać kuchnie. Po krótkim czasie mama weszła do kuchni. Stan pomieszczenia najwyraźniej jej się nie spodobał, bo stała ze skwaszoną miną i patrzyła na dwóch chłopaków, którzy się do niej uśmiechali jak gdyby nigdy nic się nie stało. Mark ze względów na bezpieczeństwo postanowił pójść z najstarszym synem do salonu.

W tym samym czasie Indigo postanowiła porozmawiać ze swoimi „przyjaciółmi”.  Wzięła Rossa za rękę, tak jakby byli parą i zaprowadziła go koło drzewa, niedaleko ławki, tak aby nikt nie słyszał ich rozmowy.
- Co ty robisz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby blondynka.
- Opieram się o drzewo. – odrzekł zgodnie z prawdą.
- Nie to palancie! – krzyknęła, na co chłopak posłał jej wrogie spojrzenie. – Z Zen. Nie widzisz jak ona cierpi?
- A od kiedy ty jesteś taka dobra? – zastanawiał się.
- Nie przesadzaj, zawsze byłam.
- Mnie nie oszukasz. – powiedział patrząc na nią z miną wroga. – Co ty ode mnie chcesz?!
- Żebyś zostawił Tarę! Ona na ciebie nie zasługuje! – powiedziała, po czym zaczęła przybliżać się do chłopaka i głaskać go po klacie.
- Przestań! –krzyknął zdejmując z siebie jej ręce. – To nie ona wymyśliła sobie ciąże!
- Rossy…, przestań żyć przeszłością. – powiedziała miękkim głosem i zaczęła gładzić jego włosy.
- Ogarnij się! Daj mi spokój i nie mieszkaj się do mojego życia osobistego! – wrzasnął po czym wrócił do Tary.
Indigo spojrzała na nią wrogim spojrzeniem i przymrużyła oczy. Ruda nie mogła znieść tego spojrzenia i podeszła do niej.
- Czego ty ode mnie chcesz?! – wydarła się na nią.
- Tego, żebyś zostawiła Rossa! – powiedziała. – Ja wiem, co ty knujesz.
- Ja? Pfff…  Ja nic.
- Chcesz ją zniszczyć. – oznajmiła blondynka.
- Kogo?
- Zendayę. – powiedziała i jeszcze raz postała jej swoje spojrzenie, po czym odeszła.
Brid, Zen i Ryd, stały i wpatrywały się w Rossa, który siedział na ławce i bawił się telefonem nawet nie racząc podejść do Zen i tego wszystkiego jej wytłumaczyć. Dopiero wtedy Daya poczuła co naprawdę czuje do tego blondyna, kiedy on bawił się komórką, ona patrzyła na niego jak na jakiś największy cud świata, ale wiedziała, że ona już dla niego nie istnieje. Postanowiła zapomnieć, co nie będzie proste.
*** DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ ***
 Zendaya nadal nie mogła zapomnieć o tym co stało się pod koniec wakacji. Choć już wróciła do szkoły i na plan serialu nadal nie mogła przestać myśleć o Rossie. Chodzili razem do szkoły, ale to nic więcej. Na korytarzu traktował ją jak powietrze. Za każdym razem kiedy koło niej przechodził ona uśmiechała się do niego i miała nadzieję, że on to odwzajemni, ale nic. Zawsze był pochłonięty rozmowami. Aż któregoś dnia na zajęciach muzyki nie było wolnych miejsc, Zen siedziała sama, bo Bella był chora, a spóźniony po dzwonku Ross nie miał gdzie siąść i niestety musiał usiąść koło brunetki, na którą nie zwracał uwagi, aż do połowy lekcji.
- A teraz. – zaczęła nauczycielka. – Będziecie ćwiczyć w parach dwuosobowych, każdy dobiera się z osobą z ławki.
Blondyn musiał niestety współpracować z Zendayą, która z tego powodu czuła się trochę niezręcznie i samotnie. W duchu wyklinała Bellę, że nie przyszła, ale  drugiej strony miała w końcu okazję z nim porozmawiać. W parach mieli podzielić obowiązki tak, aby jedna osoba grała dowolną melodie na wybranym instrumencie, a druga śpiewała. Ross wybrał gitarę, a Dai został śpiew. Nie denerwowała się tym, że będzie musiała śpiewać, bo to lubiła, ale tym, że chciałaby pogadać  blondynem, ale nie wiedziała co powiedzieć.
- Ross? – powiedziała patrząc na niego. Po chwili chłopak spojrzał na nią. – Możemy porozmawiać?
- A o czym tu gadać? – niecierpliwił się chłopak.
- No może, na przykład o nas? – powiedziała ironicznie nastolatka.
- Pff… O nas? A gdzie ty widzisz nas?! – zapytał. – Nas nie ma, a ty byłaś tylko jakąś cholerną pomyłką.
Brunetce momentalnie zrobiło się przykro i z oczu poleciały jej łzy. Chwyciła swoją torbę i wycierają dłonią łzy, wybiegła z sali. Chłopak nie zdawał sobie sprawy co zrobił, aż do teraz. Nie zauważył jak bardzo przez ten czas zmieniła go Tara. Po kilku minutach zamyśleń wrócił na ziemię, złapał swój plecak i wybiegł za dziewczyną. Pani Miles od muzyki stała jak wryta i patrzyła co się dzieje. Po chwili nie zwracając na nic uwagi dalej prowadziła lekcję.
Ross wyszedł na główny korytarz i nie wiedział gdzie szukać dziewczyny. Na korytarzu była bardzo cicho. Po chwili dało się usłyszeć cichy płacz, dochodzący gdzieś z okolic sceny.  Blondyn zorientował się, że to może być ona i ruszył w kierunku dochodzących odgłosów. Tak jak myślał. Na scenie pod ścianą siedziała skulona dziewczyna z rozmazanym makijażem. Szedł powoli, aby przemyśleć wszystko co chce powiedzieć. Bał się, żeby znów nie wyjść na kogoś bez uczuć. Teraz zorientował się, co zrobił tej biednej dziewczynie. Złamał jej serce. Ona go kochała, a on powiedział przy niej, że ona się nie liczy, a co gorsza jeszcze kilka minut temu prosto w czy powiedział jej, że była pomyłką! Co on zrobił?!
- Przepraszam. – powiedział siadając obok.
- I co?! Zaraz znów zaczniesz mnie obrażać? – ponownie się rozpłakała.
- Zen, posłuchaj. Ja nie chciałem, żeby tak wyszło. – zaczął spokojnie.
- Chciałeś, żeby było gorzej. – stwierdziła dziewczyna.
- Nie, wcale nie! Uwierz mi! Zależy mi na tobie! – mówił lekko uniesiony.
- Jakbyś tak na serio sądził, to nie powiedziałbyś, że się nie liczę. – płakała dalej.
- Ale to nie tak! Ja naprawdę cię lubię! Jesteśmy przyjaciółmi. – tłumaczył Ross.
- A co mi po takiej przyjaźni? – zapytała.
- Wszystko. Przyjaźń jest lepsza od miłości. Nie ma aż tylu niepotrzebnych kłótni, nie ma złamanych i cierpiących serc… - wymieniał.
- To zerwij z Tarą. – rozkazała.
- Dlaczego? – zapytał z uniesieniem.
- Bo przyjaźń jest lepsza. – oznajmiła ze słabym uśmiechem.
Chłopak westchnął i spojrzał na brunetkę, która podeszła do okna.
- Ale źle to zrozumiałaś. – powiedział po chwili. – Albo źle wytłumaczyłem.
- Może to znów moja wina..
- Nie mów tak. Ja wiem, że cię skrzywdziłem, nie wiem jak mam się ponownie w tobie zakochać. To nie takie proste. – tłumaczył Ross.
- Ale tu nie chodzi o to, żebyś się znów zakochiwał. Ja to jakoś zniosę, tylko musimy skończyć.
- Z czym?
- Z przyjaźnią.
- Co?! Ale dlaczego?
- Bo ja nie chcę cierpieć z miłości. Nie mogę się z tobą przyjaźnić, jeśli będę wiedziała, że cię kocham, a ty mnie nie.
- To co? Chcesz z tym od tak skończyć? Zostawić to wszystko? Zapomnieć? – dopytywał.
- Wiem, że nie będzie to dla mnie proste, ale tak.
- Zen… Pocieszy cię to, jak powiem ci, że cię kocham? – zapytał.
- Jeżeli rzucisz to od niechcenia to nie.
Blondyn podszedł do dziewczyny i swoją dłonią odgarnął jej włosy, po czym zaczął przybliżać swoje usta do jej. W końcu pocałował ją, ale sam nie wiedział czy dla pocieszenia, czy znów może zaczął coś do niej czuć. Największym nieszczęściem było to, że Tara musiała wychodzić z klasy i zobaczyć to wszystko. Stanęła jak kamień i patrzyła kto to. Kiedy rozpoznała tam już swojego chłopaka ruszyła wściekła do całującej się dwójki. Po pocałunku para rozdzieliła się i odsunęła od siebie. Blond chłopak stał oparty o ścianę nie przejmując się tym co zaraz się stanie, natomiast Daya była wystraszona.
- Czy ty mnie właśnie zdradziłeś? – zapytała wściekła rudowłosa.
- Nie. – odpowiedział krótko. – Całowałem tylko przyjaciółkę.
- Czyli mnie jednak zdradziłeś!
- Jeśli tak to rozumiesz, to tak. Zdradziłem cię.
- Nie denerwuj mnie!
- Czym?
- Tym swoim spokojem! Doprowadza mnie to do szału! Już wiem, dlaczego Indi miała cię dość!
- A ja już wiem, dlaczego mam ciebie. – zaśmiał się.
- Tego chcesz? Tak? Właśnie tego?!
- Nie wiem czego.
Zendaya powili się rozchmurzała, bo co tylko powiedział Ross to ona chichotała.
- Zerwania.
- Jeśli ty, to ja też. – uśmiechnął się szeroko.
- Przestań już! Skończ!
- Jak sobie chcesz. – pomachał Tarze na pożegnanie, złapał Daię za rękę i ruszył z nią na główny korytarz.
- Dlaczego z nią zerwałeś? – zapytała brunetka.
- Żebyś była szczęśliwa.
- Ale dlaczego zrezygnowałeś ze swojego szczęścia dla mnie?
- Szczęście mam tu. – powiedział i pocałował dziewczynę w policzek.
___________________________________________________________________________________
Rozdział 13, hymm... Mdły, nudny i bez sensu :( dziękuję, że czytacie te moje nudne wypociny. Jeśli myślicie, że teraz będzie dobrze, to się mylicie, wiem, że dla was to bez różnicy z kim będzie Ross, ale zdecydujcie proszę, bo myślę, że czytacie na siłę i was w ogóle nie obchodzi to co będzie ;(
To chyba tyle.

5 komentarzy:

  1. Umm.. nie ogarniam Ross'a.. najpierw kocha Tarę a teraz Zen. Pogmatwane :P
    Ale rozdział super, nie mogę się doczekać kolejnego ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Super ;) I to nie są wypociny ! Zdecydować z kim ma być Ross? ;P Myślę, że to zależy od ciebie, ale jak już pytasz to ja bym wolała żeby był z Zen ;D xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też ;D Rozdział jest super, wcale nie nudny :)
      ~JulkaXD

      Usuń
  3. świetny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  4. popieram Weronike .. trochę pogmatwane .. ale jestem ciekawa co z tego będzie więc super rozdział i czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń