Ross nie wiedział Zendai, więc nadal kontynuował pocałunek,
który w końcu z wielką niechęcią przerwała Tara.
- A co z Zendayą? – zapytała ruda.
- Ona się teraz nie liczy. – powiedział z uśmiechem, po czym
znów zaczął przybliżać się do partnerki. Ta jednak odwróciła jego twarz w
stronę wejścia. Chłopak dotychczas patrzący z wielką rozkoszą, patrzył teraz na
siostrę i jej towarzyszki z wielką urazą. Wiedział co zrobił. Doprowadził tą
kruchą brunetkę do rozpaczy. Jego siostra patrzyła na niego z wrogością, a z
jej oczu dało się wyczytać „Zabiję cię!”.
*** Oczami Zendai***
Czułam się skrzywdzona. Jak on mógł mi to zrobić? A tak w
ogóle to dlaczego mi to zrobił? Przecież ja mu nic nie zrobiłam.
Po krótkim rozmyślaniu wzięłam Candy na ręce i ruszyłam w
stronę domu, zostawiając Bri i Ryd w bramie. Po kilku minutach dołączyły do
mnie. Szłyśmy w kompletnej ciszy, kiedy wpadłyśmy na Indigo. Szła z jakimś
chłopakiem trzymając go za rękę.
- Oh, co ja widzę. – zaśmiała się patrząc na mnie. – Czyżby
mój Rossy cię skrzywdził?
- Tak całuje się z twoją kumpelą w parku. –odpowiedziała
Bridgit.
- Co?! – zdziwiła
się. –Z Tarą?
- No tak. – odpowiedziała Rydel. – Mój braciszek nie potrafi
się zdecydować, ale jak widać twoja koleżaneczka ma coś z ciebie.
- O czym ty mówisz? – zdziwiła się Indi.
- O tym, że jest tak samo przebiegła jak ty. Owija sobie
chłopaka wokół palca, a potem jakby gdyby nigdy nic zostawia go. – opowiedziała
Ryd.
- Ah tak? Uważasz, że ja taka jestem? – zadziwiła się. – Jak
chcesz pójdę do niej.
- Dobra, a my z tobą. – uśmiechnęła się Bridgit.
Po chwili doszłyśmy wszystkie cztery do parku, bo chłopak z
którym była Indigo postanowił się nie mieszać i wrócił do domu. Ross i Tara
nadal siedzieli na ławce, trzymając się za ręce i rozmawiając.
W domu Lynchów panował niezmierny chaos, kiedy Rydel
wychodziła zawsze się tak działo. Rocky i Ellington próbowali zrobić obiad, ale
im nie wychodziło. Natomiast Riker… Rikera nie było w kuchni, ani w salonie.
Chłopaki w kuchni nawet nie zauważyli jego braku. Kiedy spalili kurczaka i
przegotowali ziemniaki, postanowili zamówić pizze.
W końcu pojawił się zaginiony brat. Niespodziewanie
przyprowadził rodziców i Rylanda, na co Rocky i Ell wybałuszyli oczy i zaczęli
próbować sprzątać kuchnie. Po krótkim czasie mama weszła do kuchni. Stan
pomieszczenia najwyraźniej jej się nie spodobał, bo stała ze skwaszoną miną i
patrzyła na dwóch chłopaków, którzy się do niej uśmiechali jak gdyby nigdy nic
się nie stało. Mark ze względów na bezpieczeństwo postanowił pójść z
najstarszym synem do salonu.
W tym samym czasie Indigo postanowiła porozmawiać ze swoimi
„przyjaciółmi”. Wzięła Rossa za rękę,
tak jakby byli parą i zaprowadziła go koło drzewa, niedaleko ławki, tak aby
nikt nie słyszał ich rozmowy.
- Co ty robisz? – wycedziła przez zaciśnięte zęby blondynka.
- Opieram się o drzewo. – odrzekł zgodnie z prawdą.
- Nie to palancie! – krzyknęła, na co chłopak posłał jej
wrogie spojrzenie. – Z Zen. Nie widzisz jak ona cierpi?
- A od kiedy ty jesteś taka dobra? – zastanawiał się.
- Nie przesadzaj, zawsze byłam.
- Mnie nie oszukasz. – powiedział patrząc na nią z miną
wroga. – Co ty ode mnie chcesz?!
- Żebyś zostawił Tarę! Ona na ciebie nie zasługuje! –
powiedziała, po czym zaczęła przybliżać się do chłopaka i głaskać go po klacie.
- Przestań! –krzyknął zdejmując z siebie jej ręce. – To nie
ona wymyśliła sobie ciąże!
- Rossy…, przestań żyć przeszłością. – powiedziała miękkim
głosem i zaczęła gładzić jego włosy.
- Ogarnij się! Daj mi spokój i nie mieszkaj się do mojego
życia osobistego! – wrzasnął po czym wrócił do Tary.
Indigo spojrzała na nią wrogim spojrzeniem i przymrużyła
oczy. Ruda nie mogła znieść tego spojrzenia i podeszła do niej.
- Czego ty ode mnie chcesz?! – wydarła się na nią.
- Tego, żebyś zostawiła Rossa! – powiedziała. – Ja wiem, co
ty knujesz.
- Ja? Pfff… Ja nic.
- Chcesz ją zniszczyć. – oznajmiła blondynka.
- Kogo?
- Zendayę. – powiedziała i jeszcze raz postała jej swoje
spojrzenie, po czym odeszła.
Brid, Zen i Ryd, stały i wpatrywały się w Rossa, który
siedział na ławce i bawił się telefonem nawet nie racząc podejść do Zen i tego
wszystkiego jej wytłumaczyć. Dopiero wtedy Daya poczuła co naprawdę czuje do
tego blondyna, kiedy on bawił się komórką, ona patrzyła na niego jak na jakiś
największy cud świata, ale wiedziała, że ona już dla niego nie istnieje.
Postanowiła zapomnieć, co nie będzie proste.
*** DWA TYGODNIE
PÓŹNIEJ ***
Zendaya nadal nie
mogła zapomnieć o tym co stało się pod koniec wakacji. Choć już wróciła do
szkoły i na plan serialu nadal nie mogła przestać myśleć o Rossie. Chodzili
razem do szkoły, ale to nic więcej. Na korytarzu traktował ją jak powietrze. Za
każdym razem kiedy koło niej przechodził ona uśmiechała się do niego i miała
nadzieję, że on to odwzajemni, ale nic. Zawsze był pochłonięty rozmowami. Aż
któregoś dnia na zajęciach muzyki nie było wolnych miejsc, Zen siedziała sama,
bo Bella był chora, a spóźniony po dzwonku Ross nie miał gdzie siąść i niestety
musiał usiąść koło brunetki, na którą nie zwracał uwagi, aż do połowy lekcji.
- A teraz. – zaczęła nauczycielka. – Będziecie ćwiczyć w
parach dwuosobowych, każdy dobiera się z osobą z ławki.
Blondyn musiał niestety współpracować z Zendayą, która z
tego powodu czuła się trochę niezręcznie i samotnie. W duchu wyklinała Bellę,
że nie przyszła, ale drugiej strony
miała w końcu okazję z nim porozmawiać. W parach mieli podzielić obowiązki tak,
aby jedna osoba grała dowolną melodie na wybranym instrumencie, a druga
śpiewała. Ross wybrał gitarę, a Dai został śpiew. Nie denerwowała się tym, że
będzie musiała śpiewać, bo to lubiła, ale tym, że chciałaby pogadać blondynem, ale nie wiedziała co powiedzieć.
- Ross? – powiedziała patrząc na niego. Po chwili chłopak
spojrzał na nią. – Możemy porozmawiać?
- A o czym tu gadać? – niecierpliwił się chłopak.
- No może, na przykład o nas? – powiedziała ironicznie
nastolatka.
- Pff… O nas? A gdzie ty widzisz nas?! – zapytał. – Nas nie
ma, a ty byłaś tylko jakąś cholerną pomyłką.
Brunetce momentalnie zrobiło się przykro i z oczu poleciały
jej łzy. Chwyciła swoją torbę i wycierają dłonią łzy, wybiegła z sali. Chłopak
nie zdawał sobie sprawy co zrobił, aż do teraz. Nie zauważył jak bardzo przez
ten czas zmieniła go Tara. Po kilku minutach zamyśleń wrócił na ziemię, złapał
swój plecak i wybiegł za dziewczyną. Pani Miles od muzyki stała jak wryta i
patrzyła co się dzieje. Po chwili nie zwracając na nic uwagi dalej prowadziła
lekcję.
Ross wyszedł na główny korytarz i nie wiedział gdzie szukać
dziewczyny. Na korytarzu była bardzo cicho. Po chwili dało się usłyszeć cichy
płacz, dochodzący gdzieś z okolic sceny.
Blondyn zorientował się, że to może być ona i ruszył w kierunku
dochodzących odgłosów. Tak jak myślał. Na scenie pod ścianą siedziała skulona
dziewczyna z rozmazanym makijażem. Szedł powoli, aby przemyśleć wszystko co
chce powiedzieć. Bał się, żeby znów nie wyjść na kogoś bez uczuć. Teraz
zorientował się, co zrobił tej biednej dziewczynie. Złamał jej serce. Ona go
kochała, a on powiedział przy niej, że ona się nie liczy, a co gorsza jeszcze
kilka minut temu prosto w czy powiedział jej, że była pomyłką! Co on zrobił?!
- Przepraszam. – powiedział siadając obok.
- I co?! Zaraz znów zaczniesz mnie obrażać? – ponownie się
rozpłakała.
- Zen, posłuchaj. Ja nie chciałem, żeby tak wyszło. – zaczął
spokojnie.
- Chciałeś, żeby było gorzej. – stwierdziła dziewczyna.
- Nie, wcale nie! Uwierz mi! Zależy mi na tobie! – mówił lekko
uniesiony.
- Jakbyś tak na serio sądził, to nie powiedziałbyś, że się
nie liczę. – płakała dalej.
- Ale to nie tak! Ja naprawdę cię lubię! Jesteśmy
przyjaciółmi. – tłumaczył Ross.
- A co mi po takiej przyjaźni? – zapytała.
- Wszystko. Przyjaźń jest lepsza od miłości. Nie ma aż tylu
niepotrzebnych kłótni, nie ma złamanych i cierpiących serc… - wymieniał.
- To zerwij z Tarą. – rozkazała.
- Dlaczego? – zapytał z uniesieniem.
- Bo przyjaźń jest lepsza. – oznajmiła ze słabym uśmiechem.
Chłopak westchnął i spojrzał na brunetkę, która podeszła do
okna.
- Ale źle to zrozumiałaś. – powiedział po chwili. – Albo źle
wytłumaczyłem.
- Może to znów moja wina..
- Nie mów tak. Ja wiem, że cię skrzywdziłem, nie wiem jak
mam się ponownie w tobie zakochać. To nie takie proste. – tłumaczył Ross.
- Ale tu nie chodzi o to, żebyś się znów zakochiwał. Ja to
jakoś zniosę, tylko musimy skończyć.
- Z czym?
- Z przyjaźnią.
- Co?! Ale dlaczego?
- Bo ja nie chcę cierpieć z miłości. Nie mogę się z tobą
przyjaźnić, jeśli będę wiedziała, że cię kocham, a ty mnie nie.
- To co? Chcesz z tym od tak skończyć? Zostawić to wszystko?
Zapomnieć? – dopytywał.
- Wiem, że nie będzie to dla mnie proste, ale tak.
- Zen… Pocieszy cię to, jak powiem ci, że cię kocham? –
zapytał.
- Jeżeli rzucisz to od niechcenia to nie.
Blondyn podszedł do dziewczyny i swoją dłonią odgarnął jej
włosy, po czym zaczął przybliżać swoje usta do jej. W końcu pocałował ją, ale
sam nie wiedział czy dla pocieszenia, czy znów może zaczął coś do niej czuć.
Największym nieszczęściem było to, że Tara musiała wychodzić z klasy i zobaczyć
to wszystko. Stanęła jak kamień i patrzyła kto to. Kiedy rozpoznała tam już
swojego chłopaka ruszyła wściekła do całującej się dwójki. Po pocałunku para
rozdzieliła się i odsunęła od siebie. Blond chłopak stał oparty o ścianę nie
przejmując się tym co zaraz się stanie, natomiast Daya była wystraszona.
- Czy ty mnie właśnie zdradziłeś? – zapytała wściekła
rudowłosa.
- Nie. – odpowiedział krótko. – Całowałem tylko
przyjaciółkę.
- Czyli mnie jednak zdradziłeś!
- Jeśli tak to rozumiesz, to tak. Zdradziłem cię.
- Nie denerwuj mnie!
- Czym?
- Tym swoim spokojem! Doprowadza mnie to do szału! Już wiem,
dlaczego Indi miała cię dość!
- A ja już wiem, dlaczego mam ciebie. – zaśmiał się.
- Tego chcesz? Tak? Właśnie tego?!
- Nie wiem czego.
Zendaya powili się rozchmurzała, bo co tylko powiedział Ross
to ona chichotała.
- Zerwania.
- Jeśli ty, to ja też. – uśmiechnął się szeroko.
- Przestań już! Skończ!
- Jak sobie chcesz. – pomachał Tarze na pożegnanie, złapał
Daię za rękę i ruszył z nią na główny korytarz.
- Dlaczego z nią zerwałeś? – zapytała brunetka.
- Żebyś była szczęśliwa.
- Ale dlaczego zrezygnowałeś ze swojego szczęścia dla mnie?
- Szczęście mam tu. – powiedział i pocałował dziewczynę w policzek.
___________________________________________________________________________________
Rozdział 13, hymm... Mdły, nudny i bez sensu :( dziękuję, że czytacie te moje nudne wypociny. Jeśli myślicie, że teraz będzie dobrze, to się mylicie, wiem, że dla was to bez różnicy z kim będzie Ross, ale zdecydujcie proszę, bo myślę, że czytacie na siłę i was w ogóle nie obchodzi to co będzie ;(
To chyba tyle.
Umm.. nie ogarniam Ross'a.. najpierw kocha Tarę a teraz Zen. Pogmatwane :P
OdpowiedzUsuńAle rozdział super, nie mogę się doczekać kolejnego ^^
Super ;) I to nie są wypociny ! Zdecydować z kim ma być Ross? ;P Myślę, że to zależy od ciebie, ale jak już pytasz to ja bym wolała żeby był z Zen ;D xDD
OdpowiedzUsuńJa też ;D Rozdział jest super, wcale nie nudny :)
Usuń~JulkaXD
świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńpopieram Weronike .. trochę pogmatwane .. ale jestem ciekawa co z tego będzie więc super rozdział i czekam na kolejny ;)
OdpowiedzUsuń