Następnego dnia w domu Zendai panował ogromny chaos,
dziewczyna wraz z matką pakowały wszystkie rzeczy. Ułatwieniem było to, że nie
musiały zabierać mebli. Brunetka była pełna radości i szczęścia, ale humor
zepsuła jej jedna rzecz. Bridgit. Powiedziała ona dziewczynie coś czego ona się
nie spodziewała.
- Heej! – krzyknęła wchodząc do domu i przemieszczając się
miedzy pudłami pełnymi różnych rzeczy.
- Hej, spakowana? – zapytała Zen nie wyciągając głowy z
kuchennej szafki.
- Taak, emmm… Właśnie o tym chce porozmawiać. – powiedziała
siadając.
- Coś nie tak?
- Nie mogę z Toba jechać. Przykro mi.
- Co?! Ale dlaczego?!
- Reżyser się nie zgadza. Nie jest taki jak Chris (reżyser
„Taniec Rządzi!”) – posmutniała.
- No ale jak to?! – była już bliska płaczu.
- Nie martw się będę cię odwiedzać. – powiedziała po czym
przytuliła mocno brunetkę, pożegnała się z jej mamą i wyszła.
*** Następnego Dnia
***
Bridgit od razu jak się obudziła zabrała małą suczkę na
spacer i ruszyła w stronę domu Lynch’ów. Cały czas myślała o Rikerze i Rossie.
Nie wiedziała co się z nią dzieje. Ross był z Zen, ale chwila. Nie byli
oficjalną parą, a ona i Riker raczej też nie. Po 30 minutach marszu zawróciła
do domu.
Zendaya natomiast pakowała z mamą ostatnie potrzebne rzeczy.
Candy nie wiedziała co ze sobą zrobić. Latała po domu i chciała się bawić, a
brunetka nie wiedziała co z nią zrobić. Postanowiła, że zadzwoni do Rossa i
poprosi go o zajęcie się pieskiem. Pobiegła do swojego pokoju po telefon i
wykręciła numer blondyna, ale nikt nie odbierał. Dzwoniła jeszcze z 6 razy, ale
też nic. Cisza. Dała sobie spokój i wróciła do poprzedniej czynności
zostawiając Nowofundlandkę w swoim pokoju.
Ross siedział w swoim pokoju i obracał w palcach swój
telefon na którym widniało 7 nieodebranych połączeń od Dai. Odebrałby gdyby nie
to, że ona zaraz wyjeżdża i nie chce się z nią żegnać. Siedząc się i nudząc
wykręcił numer do Bridgit i poprosił ją, aby do niego przyszła. Dziewczyna
oczywiście się zgodziła.
Riker siedział w salonie i próbował napisać nową piosenkę.
Niestety na marnę. Cały czas myślał o dziewczynie, która kochał nad życie.
Bridgit. Zastanawiał się czy ona kocha go tak mocno jak on ją. Rozmyślając tak
nad ty zasnął z gitarą na kolanach.
Bridgit zabrała Charliego do
Lynchów, aby pobawił się z Rocky i CeCe. Wzięła pieska na ręce i
zadzwonił dzwonkiem. Kiedy w domu, Rocky usłyszał dzwonek zaczął się kłócić z
Ellingtonem, który z nich ma otworzyć. Dziewczyna z zaciekawieniem
przysłuchiwała się kłótni zza drzwi. Mając dość czekania weszła sama. Chłopaki
momentalnie przestali się kłócić i z uśmiechem na twarzach przywitali się, a
potem zawołali obie suczki. Brid udała się do pokoju na górze, aby pogadać z
Rossem. Blondyn siedział oparty o ścianę i nawet nie spostrzegł się, kiedy do
pokoju weszła dziewczyna. Usiadła obok niego i oparła głowę o jego ramię.
- Gadałam z Zen. – powiedziała, ale odpowiedziało jej
milczenie. – Mówiła, że dzwoniła do ciebie kilka razy, ale ty nie odbierałeś. –
chłopak nadal milczał. – Ross! Do cholery! Słuchasz mnie?!
- Co? A. Cześć. – powiedział.
- Fajnie, że marnuję swoje gardło na marne. – powiedziała sarkastycznie.
- Nie, masz piękny głos. – mówił marzycielskim głosem.
- Ross? Wszystko w porządku? – zapytała.
- Tak, bo jesteś ze mną ty. – uśmiechnął się i zaczął
przybliżać swoje usta do blondynki. Ona nie wiedząc co robić wstała i
pośpiesznie skierowała się do salonu, gdzie zastała Rikera.
- Hej. – przywitała się. – Czy ty wiesz czego nałykał się
Ross?
- Nie, a co robi? Tańczy? Niee… To normalne. – tłumaczył nie
otwierając oczu.
- Nie, on raczej nie tańczył, najpierw prawił mi
komplementy, a potem chciał mnie pocałować.
- I co?! – Rik od razu otworzył oczy.
- I nic, przyszłam do ciebie. – powiedziała z uśmiechem. –
Ale będę już iść, obiecałam, że zajdę jeszcze do Zendai i się z nią pożegnam. –
zawiadomiła.
- Pójdziemy z tobą! Tylko zawołam wszystkich. – wstał z
kanapy i ruszył na górę.
- Tylko nie zabieraj Rossa! Z nim chyba nie jest najlepiej! –
krzyknęła za nim.
W drodze do Zen, Rocky i Ell cały czas się wygłupiali, nawet
Rydel śmiała się razem z nimi.
- Wow! Powiedź mi, co wy mieliście na obiad? – zapytała Bri.
- Emmm… Chyba kurczaka, ale nie jestem pewien. – zaśmiał się
i złapał dziewczynę za rękę.
Po chwili byli już pod domem brunetki, podeszli do drzwi i
zapukali. Otworzyła im pani Coleman i zaprosiła do środka. Cała grupa poszła na
górę do pokoju dziewczyny, gdzie zastali śpiącą Zen i cały pokój zastawiony w
pudłach.
__________________________________________________________________________________
Sorrka, że krótki i beznadziejny, ale nie mam weny i czasu, bo się przeprowadzam :) W moim pokoju zostało już tylko łóżko :)
A więc rozdział ten pisała Patrycja, ale dopiero się uczy i poprawiłam po niej :) Miejmy nadzieję, że kolejny napisze samodzielnie :)
I zapraszam na mojego drugiego bloga: pies-berd.blogspot.com chciałabym prosić o komentarze :)
Super rozdział uwielbiam tego bloga :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie :)
OdpowiedzUsuńWpadniesz? Jestem tu dosc nowa the-maddie-diary.blogspot.com
Mi się ten blog nie podoba.
OdpowiedzUsuńBeznadziejny!
Buuu!
Nie musi ci sie podobać, masz prawo do krytyki, ale nikt nie zmusi mnie do zamknięcia... :P
OdpowiedzUsuńHeej .
OdpowiedzUsuńTo mój nowy blog : http://austiniallyloveforever.blox.pl/html
A rozdział fajny.
~ Martyna
świetnie :D
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
austin-forever-ally.blogspot.com
Heej .
OdpowiedzUsuńTo mój nowy blog : http://austiniallyforeverlove.blox.pl/html
~ Martyna
Twój blog został nominowany do nagrody The Versatile Blog :) Więcej informacji na http://alisonilaurentis.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń