sobota, 22 grudnia 2012

Rozdział 2



Dziewczyny wstały bardzo wcześnie, żeby kupić zapomniany prezent dla Bri, którego dziewczyna nie kupiła wczoraj przez Rossa (oczywiście w pozytywnym sensie).
O godzinie 8 były już w galerii. Chodziły po sklepach i szukały odpowiedniego prezentu dla Bridgit, ale nic nie mogły znaleźć. Zendaya bardziej szukała Rossa, niż prezentu i na każde zadanie pytanie przyjaciółki odpowiadała krótko. „Tak”.
- Zendy? Czy ty mnie w ogóle słuchasz? – zapytała w końcu przyjaciółka.
- Tak. – znów odpowiedziała to samo.
- A co sądzisz o tym? – zapytała Brid pokazując jej brzydki czarny sweter.
- Tak. – odparła nawet nie patrząc.
- Myślisz o Rossie? – zapytała z przekonaniem Bri.
- Co? Ja? O nim? Niee… A co dzwonił do ciebie? – zaprzeczała.
- Podoba ci się, hmm…?
- Co? Mi? Nie…
-  Mi możesz powiedzieć, nie powiem nikomu, a już na pewno nie jemu…
- Serio?
- Tak, przecież się przyjaźnimy.
- No, tak. Trochę mi się podoba, ale na pewno ma już dziewczynę. – Zendy posmutniała.
- Skąd wiesz?
- A widziałaś, takiego kolesia samego?
- Chyba nie. Ale jak z nim gadałam to cały czas do ciebie wracał. Może tez mu się podobasz?
- Ja jemu? No coś ty! To jest aktor, muzyk, artysta!
- A ty kim jesteś?
- No wiem! Wracajmy już do zakupów.
Dziewczyny po 2 godzinach znalazły upragnione rzeczy. Kiedy brunetka poszła w inną stronę Bridgit wybrała tez coś dla niej. Jasną różową bluzkę i błyszczyk. Z tego co Bri wiedziała, to Zendaya ubóstwiała różowy.
Po zakupach poszły w to miejsce, gdzie wpadły poprzedniego dnia dla uroczego blondyna. Daya ze zdziwienia przetarła oczy! Rossa tam nie było!
- Mogę do niego zadzwonić, jeśli chcesz. – zaproponowała  Bridge.
- Nie, pomyśli jeszcze, że się narzucamy. – zaprotestowała brunetka.
- Jak sobie chcesz. Wracamy do domu?
- Chyba tak, nie mamy na co czekać.
*** Kilka miesięcy później… ( a dokładniej kwiecień, przed Wielkanocą) ***
Dziewczyny znów wybrały się na zakupy świąteczne, tym razem na wiosenne. Postanowiły, że kupią kilka ozdób na Wielkanoc i kilka ciuchów, ot tak bez okazji.
Zendaya przez ten cały czas od pierwszego spotkania z Rossem wahała się czy do niego zadzwonić. Kiedy zobaczyła go w kawiarni ( w tym samym miejscu, co przy pierwszym spotkaniu). Na chwilę jej ulżyło.
- Zobacz kto tak siedzi! – powiedziała do Zendai przyjaciółka.
- Widzę, ale nie jest sam. – spojrzała na dziewczynę siedzącą naprzeciwko jego.
- To, pewnie koleżanka, siostra, albo kuzynka. – uśmiechnęła się niepewnie blondynka.
Ross zauważył dziewczyny i podszedł do niech.
- Cześć. Znów zakupy? – przywitał się.
- Hej, tak. – zaśmiała się Bri.
Zendaya stała cicho i tylko patrzyła jak wryta na blondyna, który też się do niej uśmiechał.
- Emm… Ross, bo ja… eee… -jąkała się Zendy.
- O co chodzi? – uśmiechnął się blondyn.
Tą czarodziejską chwilę przerwała dziewczyna, która siedziała z Rossem przy stoliku. Była to mniej więcej wzrostu Zendai, blondynka. Miała śliczne błękitne oczy i grzywkę zarzuconą na prawe oko.
- Hej. – przywitała się z uśmiechem. – Jestem dziewczyną Rossa.
Zendaya na te słowa zareagowała tak jak zawsze. Obleciał ją strach.
- A nie mówiłam? – szepnęła do Bridgit.
- Zaraz wracam. – powiedziała przez łzy brunetka i pobiegła w stronę łazienki.
- Poczekaj chwilę, Indigo. – powiedział Ross do swojej partnerki.
Pociągnął Bri w przeciwną stronę. – Co jej się stało? – zapytał zmartwiony blondyn.
- Emm… Sama nie wiem. – powiedziała zmieszana Bri. – Pójdę do niej, a potem do ciebie zadzwonię.
Pożegnała się z blondynem i jego dziewczyną, Indigo.
W tym czasie Zendy siedziała zapłakana na blacie w łazience. Tusz do rzęs spływał jej po policzkach. Wyglądała strasznie! Jak nigdy dotąd.
- Co się stało? – zapytała podchodząc do przyjaciółki Bridgit.
- To… to ona! – krzyknęła i popadła dalej w płacz.
- Ja wiem…
- Wcale mu się nie podobam! Ma inną! I co mam robić? – mówiła przez płacz.
- Może się z nim zaprzyjaźnić?
- Przyjaźnić! Ja nie umiem, a do tego z kimś kto mi się naprawdę podoba.
- Może on jest z nią na przymus? – próbowała pocieszyć koleżankę.
- Kto związał by się z kimś na przymus?! – pytała przez łzy.
- To nie wiem, jak mam cię pocieszyć! Zakupy?
- Nie! Jak możesz myśleć w takim stanie o zakupach?
Ktoś zapukał do drzwi.
- Jest tam kto? – zapytał głos, którym okazał się Ross.
- Emmm… Tak! Już idziemy! – powiedziała Bridgit. – A ty się szybko ogarnij. – szepnęła do Zendy.
Dziewczyny szybko wyszły z łazienki.
- Wszystko w porz… - przerwał Ross patrząc na zapłakaną Zendayę.
- Kot jej zdechł. –rzuciła Brid.
- Kot? – zapytał z niedowierzaniem chłopak.
- Ja nie mam kota! – krzyknęła Zendaya. – Nie masz się co mną przejmować. Idź do swojej dziewczyny… Indi, czy jak jej tam.
- Chodzi ci o Indigo? – zapytał dziwnie patrząc na brunetkę.
Zendaya kiwnęła głową.
- Ona jest dziewczyną, a ty przyjaciółką. Mów o co chodzi. – powiedział troskliwie Ross.
- Jej chodzi o to, że t… - Zendy przerwała blondynce w pół zdania.
- O co chodzi? – zapytał blondyn.
- Emm… O nic. – skłamała Zendaya.
- Może teraz trochę ochłoniesz. Ja cię rozumiem, ja też kiedyś miałem ulubionego pupilka, Kinga. Tylko, że to był pies.
- Emmm… - wykrztusiła z siebie Daya.
- Może spotkamy się potem? – zaproponował Ross.
- Niech będzie. – zgodziła się Brid.
- A ty Zendaya? Zgadzasz się?
Dziewczyna bez słowa pokiwała głową.
- To, może o 18 w parku? – zaproponował.
- Ok. – powiedziały zgodnie.
- A ty. – zwrócił się do Zen. – trzymaj się. – pocałował ją w czoło i odszedł szybkim krokiem.
Zendaya od razu się uśmiechnęła. Z twarzy Bri wyczytała jej słynne zdanie: „A nie mówiłam?”
___________________________________________________________________________________
Siemka! Drugi rozdział, jak się podoba? Mi nawet. Chciałam wam przedstawić skróty imion jakich będę używać.
Zendaya:
Daya,
Zen,
Zendy,
Zend,
Bridgit:
Bridge,
Brid,
Bri,
A do Rossa raczej skrótu nie ma.
Chcę wam także powiedzieć, że bloga nie będę pisać sama, będzie mi pomagała kumpela, która będzie mi podsuwać pomysły, a ja będę je analizować.
Na razie to tyle. Do następnej soboty ;**


4 komentarze: